W czasie wywiadu Agnieszka wymieniła kilku sprzedawców z bazaru, którzy są tam od dawna, od kiedy pamięta, i którzy mogą być warci pogadania. Po wywiadzie dorzuciła do tego jeszcze „panią od garnków”.
Moja rozmówczyni chętnie dzieliła się swoimi wspomnieniami, była raczej swobodna, bezpośrednia. Czasem czułam, że komunikacyjnie wymagała tego, żeby wywiad bardziej przypominał rozmowę – stąd moje wstawki o Płocku. Na początku wywiadu, rzuciłam coś o „pierwszym etapie”, gdy mówiłyśmy o historii bazaru – potem Agnieszka używa tego określenie, a zatem w dalszym wywiadzie: I etap to targowisko, II etap to moment wybudowania hali, a III to to, co jest teraz, czyli hala + jakby centrum handlowe. W tle może być słychać ekspres do kawy, który trochę hałasował.
0:00 – 0:38
Od kiedy mieszka, związek z Grochowem
0:38 – 1:47
Plac Szembeka – bazar, czy kościół; bazar – wybór, dostawcy. „Nigdy to nie było jakieś miejsce zbiórki wśród moich znajomych, bo nic tam nie było, oczywiście był ten park tuż przy kościele, ale tam było samo błoto, (…) rozwalone ławki, tego nikt nie naprawiał i był jeden wielki piach i błoto”.
1:47 – 2:45
Bazar – „co mieliśmy tam robić jako młodzi ludzie”, kolejne etapy istnienia bazaru: targowisko – hala – centrum; pl. Szembeka jako punkt komunikacyjny „Tu się zatrzymywały te różne autobusy. Najpierw była Warszawa Centralna, potem był plac Szembeka. Autobusy jadące tam dalej, jakieś do Puław, Lublin, z tamtej strony, czy tam Siedlce, to zawsze zatrzymywały się na placu Szembeka i pamiętam, że zawsze jak do mnie rodzina przyjeżdżała, to zawsze wysiadała na tym placu Szembeka”.
2:45 – 5:00
Poczta na placu Szembeka (kiedyś dwa budynki, teraz jeden, ale rozbita też na oddziały osiedlowe); „To mi się kojarzy z ogromnymi kolejkami w sumie – prawie tam nigdy nic nie można było załatwić, bo było tylu ludzi, tak mało osób (obsługujących – AT), taka mała przestrzeń. I nigdy tam nie można było usiąść, bo były tylko trzy ławki i, wiadomo, wszyscy siedzieli na tych parapetach”; jak jest teraz: „W ogóle poczta jest o wiele bardziej nowoczesna, jest pani, która – jak na przykład wysyłam listy zagranicę, no to jest ta pani, która siedzi i nie trzeba do niej numerku i ona może sprzedać Ci znaczek. A kiedyś to (…) pamiętam, że było tylko jedno okienko ze znaczkami, gdzie było mnóstwo ludzi (…) i trzeba było strasznie czekać”.
5:00 – 7:56
Bazar – dokładniejszy opis kolejnych etapu rozwoju (targowisko-hala-centrum). Mnogość stoisk – kanapy, ubrania, buty, itp. „Jak zaczęli budować ten drugi etap, to zrujnowali te budynki, gdzie był ten szewc, ta pani (od butów – AT), no to zrujnowali, a ona się przeniosła do góry”. Negatywna ocena tego, co jest teraz „No i pusto jest, dużo jest pawilonów, które są w ogóle nieużytkowe, (…) no bo wiadomo, że za powierzchnię trzeba płacić i to wszystko wzrosło, te pieniądze, mniej kupców, co czyni bazar mniej atrakcyjnym, bo coraz mniej jest kupców, gdzie masz naprawdę duży wybór, różnorodność towarów masz mniejszą, a więcej powierzchni zajmuje”.
7:56 – 8:47
Sklepy zoologiczne „Był megaduży wybór. Jak ja chciałam na przykład jakąś karmę, czy coś, albo jakieś szelki, to można było spędzać naprawdę dużo czasu chodząc i szukając, a teraz nie wiem”.
8:47 – 9:56
Po co teraz chodzi na bazar – a raczej nie chodzi „Chyba bardziej po specjalne rzeczy, niż stricte na zakupy, bo przed świętami są tam straszne kolejki, zawsze były kolejki, bo wiadomo, że święta to wszędzie są kolejki, a jednak mięsa są sprowadzane od takich bardziej zaufanych dostawców niż Biedronka”. „(Rodzina) dalej chodzi, ale wydaje mi się, że to bardziej z sentymentu, że zawsze tam był duży wybór”.
9:56 – 11:05
Kupcy „Bazar Szembeka to zawsze słynął z tego, jak był jeszcze Stadion Dziesięciolecia, to niektórzy kupcy, yyy, mieli tak jakby dwa targety – że jeden to sobie sprzedawali tam na Stadionie i tam, nie wiem, czym tam handlowali, jakimiś grami, czy tam ubraniami i na przykład jego żona, albo jakaś tam dalsza rodzina, bo wiadomo, że Ormianie, czy tam Wietnamczycy, to sprowadzali się całymi rodzinami, to sprzedawali na Placu Szembeka i zawsze można było coś, no jak na tamte czasy coś fajnego znaleźć. Jakąś taką fajną bluzkę, która nie jest w wygórowanej cenie i masz też wybór”. Ubrania. Mięso „Gdzie możesz, wiesz, porozmawiać mimo wszystko z tym, co sprzedaje (…) że jednak dalej jest ten kontakt z tymi dostawcami”.
11:05 – 13:40
Ubrania. Szembek a Wiatraczna – sklep spożywczy przy Wiatracznej, ubrania przy Szembeku. „Ja zawsze pamiętam, że Wiatraczna, ten cały bazar, był taką alternatywą już alternatyw – że dobra, jak nie ma na Placu Szembeka, to pójdziemy tutaj. Ale pierwsze co, to na pewno idziemy na Plac Szembeka”. „Do dzisiaj na przykład kupuję tam rajstopy, bo to jest pan, który jest od początku, odkąd ja kojarzę i on cały czas od tego samego jakby dostawcy”.
13:40 – 15:40
Kupcy z bazaru „Bo oni są jakiejś takiej starszej daty – to już nie chodzi o wiek, ale, że ludzie Ci sprzedający coś wiedzą. Teraz jak masz takiego sprzedawcę, to (…) to, co wyczyta, Ci powie, a wydaje mi się, że ci sprzedawcy, którzy zostali, to (…) byli zatrudniani kiedyś z wiedzą jakąś”. „To ma swój klimat, swoją historię i może, ja teraz, nie wiem, może dużo jest kupców, którzy teraz przyjechali, ale ludzie, którzy tam zostali, myślę, że są pamiętani. // Osoby korzystające, wiedzą, do kogo chodzić „Mój tata wie, że są jakieś tam budki, które są od dawien dawna i tam jest zawsze najwięcej ludzi” – np. cukiernia.
15:40 – 17:50
Moje pytanie o stragany warte polecenia („Ci wszyscy ludzie tak emigrują i szukają swojego miejsca): alkoholowy // sklep z oświetleniem // pasmanteria // pani Ukrainka, która sprzedaje ubrania.
17:50 – 19:50
Cudzoziemcy na Grochowie – właściwie nie zauważa tego, że jest znacznie więcej. „Wiadomo, że na Stadionie Dziesięciolecia to w weekendy było dużo ludzi, a w tygodniu, no to 15 minut tramwajem to nie jest dużo, żeby po prostu się przenieść”. Zawsze było dużo – na bazarze, a oprócz tego przyjezdni spoza Warszawy, gospodarze.
19:50 – 23:10
Zapachy i odgłosy bazaru – ogórki kiszone „Pierwsze, co mi przychodzi do głowy to właśnie przy wejściu, jak był ten pierwszy etap, to przy wejściu, jak wchodziło się na ten duży plac, to pierwsze co, to z cztery, pięć stoisk ludzi, którzy mieli takie duże beczki z ogórkami, kapustą. Nie dało się przejść, bo ci ludzie stali w kolejkach. Ja pamiętam, że byłam mała i mama mi zawsze mówiła, że mam silniej się trzymać, bo to zawsze łatwiej, wiesz, w tym tłumie się zgubić. (…) Było małe przejście, ludzie się kłócili, że właśnie teraz ich kolej”. Sprzedawcy owoców, którzy wydawali towar prosto z bagażnika – opis zaczyna się od doznania zapachowego („smród samochodów”), ale potem opis idzie w inną stronę „Bo wiesz, zawsze przywozili tymi dostawczakami, tymi takimi starymi, gdzie ta klapa nie była taka otwierana, tylko taka ściągana (…). I oni wystawiali sobie skrzynki, nie wiem, z dwie skrzynki, na przykład jedna skrzynka to była jabłek, druga gruszek i jak ktoś chciał coś więcej, to oczywiście były schody i mógł wejść do tego dostawczaka i zobaczyć, żeby coś tam jeszcze było. (…) Teraz to bardzo się zmieniło. Teraz to wszystko masz na widoku, każdy Ci może kasłać (…). Bo tak to mogłaś sobie porozmawiać jeszcze z tym, tą osobą”. Od momentu, kiedy pojawił się budynek, to należało wykupywać miejscówki i część sprzedawców przestała sobie radzić, przestało im się opłacać – bo część tych sprzedawców to były osoby, które dorabiały weekendowo. „To jest słabe, moim zdaniem, bo to zmniejsza nam wybór, ale z drugiej strony to idziemy w nowoczesność i nie możemy pozwolić, że a, chcesz tutaj stać, to stój”.
23:10 – 24:10
Szkoła podstawowa – także niedaleko placu Szembeka. Powrót do tematu bazaru – rodzice dzieci.
24:10 – 26:50
Historia o lampkach choinkowych – rodzinie rozmówczyni zepsuły się w samą Wigilię, ale udało im się kupić na placu Szembeka właśnie „I idziemy na plac Szembeka i co? I tam był taki wybór, jeszcze na tamte czasy, to wiesz, jakieś różne grające, mogłaś te tryby zmieniać i było takie, wow, bo kiedyś po prostu się świeciły i tyle. A tutaj właśnie nie wiem, skąd sprowadzone i w ogóle. To właśnie było fajne, bo oni mieli takie duperele, (…) ale to człowiek zawsze mówił wow, fajne”. Poza tym – chodząca figurka Mikołaja. Teraz jednak zmienia się według rozmówczyni forma nabywania „dupereli” – sklepy wszystko po 5 złotych, flying Tiger, AliExpress. „Bo czasami na przykład, jak jestem na bazarze, to sobie wchodzę i patrzę, może coś ciekawego jest, ale nie robi już takiego na mnie wrażenia, no bo powszechnie już… Czego ja nie widziałam już naprawdę, wiesz”
26:50 – 29:00
Bałagan na bazarze, śmieci „Zawsze były jakieś gazety, bo, wiadomo, wszystko pakowali w gazety, jakieś tam ryby, czy coś (…). No wiadomo, tak rwiesz, to, co ci wypadnie, to Ci wypadnie. Potem przychodzisz wieczorem na ten bazar, bo może chcesz coś dokupić i jest jeden wielki śmietnik”. Bazar zasadniczo zwijał się na noc, zostawały puste pawilony. Potem, jak pojawił się budynek, to pojawiła się brama i zaczęto zamykać (przynajmniej częściowo teren). „Osiemnasta, to tak naprawdę, nic tam nie możesz (rozmówczyni odnosiła się jednak do przeszłości – AT) kupić. Pamiętam, że jak rodzice pracowali do 16, to zawsze od razu trzeba było iść na bazar, bo o 18 to po pierwsze wszystko wybrane już i wszyscy już odjeżdżali”
29:00 – 31:50
Plac przykościelny, jako opuszczona ziemia niczyja „To niby był teren przy kościele, ale nikt tak naprawdę nie wiedział, czy to jest teren kościoła, czyj o jest teren”. Historia o budowie podziemnych toalet w środku tego „parku” – które nigdy nie były czynne. Podobnie z centrum promocji dzielnicy (?). Ocena nowego zagospodarowania placu – zdecydowanie pozytywna „To wreszcie ożyło, bo tam nic nie było. Pamiętam, że ludzie próbowali coś tam sprzedawać, tam na tym piachu, ale to nigdy nie było takiego potwierdzenia wśród ludzi, że dobra, teraz tam. Po prostu ludzie próbowali, ale im tam nie wychodziło, bo jednak… Jak już idziesz na ten plac Szembeka, to już tam zostajesz”
31:50 – 34:55
Czarna legenda” placu Szembeka „Ci, co mieli tu babcie, dziadków i tak dalej, to zawsze nam mówili, że ‘nie, nie chodźcie późno na plac Szembeka’ i to nie tylko na bazar, tylko w te okolice, ‘bo jest niebezpiecznie’”. We wczesnych 2000-nych latach os. Dudziarska (mieszkania komunalne?) było połączone z placem Szembeka – jego mieszkańcy, pochodzący z rodzin z problemami, gorzej sytuowanych, byli postrzegani jako ci będący źródłem potencjalnych niebezpieczeństw, trochę intruzi. „I oni właśnie przyjeżdżali na plac Szembeka, bo tam były sklepy, alkohol i trochę pustej przestrzeni przy kościele. I, jak już potem się zwijał ten cały, ci wszyscy kupcy, no to była ogromna przestrzeń (…) i oni tam siedzieli i pili”. „Pamiętam, że byli jacyś łobuzi i tak dalej. I to też miało duży wpływ na to, że mówi się, (…) że kto uważa, że Praga Południe jest taka niebezpieczna, bo uważam, że plac Szembeka jest taką kluczową rzeczą” – przy czym rozmówczyni umieszcza to w przeszłości w okresie, kiedy było targowisko. „kiedyś to pamiętam, że jak musieliśmy przejeżdżać przez plac Szembeka, to na pewno nie wchodziliśmy w tą halę z tego pierwszego etapu, że tam lepiej nie ma co zadzierać, bo tam bezdomni, pijacy”.
34:55 – 36:30
Opowieść o nocnych wyprawach w te okolice „Bo kiedyś, wiadomo, jak było się małym, to chciało się spróbować z latarkami – bo oczywiście to nie było nic oświetlone (…). I pamiętam, że już przy wejściu, jak były udeptane takie ścieżki, to już było słychać, że ktoś coś tam pije, że coś się dzieje i to od razu, wiesz, my jako mali ludzie, to sorry, nie idziemy dalej”. Sama rozmówczyni nie pamięta historii konkretnej o przemocy, ale przypomina sobie, że miejsce było uznawane za niebezpieczne. „Chciałam właśnie ze znajomymi jako kajtki wejść na ten duży, ten plac i właśnie już było słychać jakichś właśnie ludzi, którzy, albo próbowali zagadać, albo nas wystraszyć, słychać było jakichś pijanych ludzi, pijących (…) Nie wiem, pamiętam, że dużo było, zawsze mówili, że można różne noże kupić na placu Szembeka, że tam byli właśnie różni sprzedawcy”.
36:30 – 37:00
Opowieść rozmówczyni o szkole podstawowej – jej szkoła znajdowała się między Wiatraczną a Szembekiem. Ponadto, do tego samego rejonu należały też dzieci z os. Dudziarska (dzieci, które sprawiały problemy).
37 – 39:30
Bazar na Szembeku jako „misz-masz”, różnorodne towary, w tym właśnie te niebezpieczne – porównanie Szembeka do Bazaru Różyckiego. Niektórzy kupcy weekendowi „Na weekend było więcej tych dostawców, no bo, jak ktoś na przykład – jak rodzice mojej znajomej chcieli sobie dorobić – no to w tygodniu normalnie pracowali, w piątek na przykład jeździli na działkę, zbierali to, co trzeba, i w weekend jeździli, żeby sprzedawać”. Na bazar jak najwcześniej „Kiedyś pamiętam, że już o 14 średnio był, średnio można było coś wybrać, bo naprawdę ludzie się rzucali. Bo tak naprawdę z całej Pragi Południe, tak z całej Pragi Południe to było takie miejsce, gdzie ja słyszałam, że każdy – każdy jedzie na plac Szembeka coś kupić. Mam rodzinę na Gocławiu, to też w sumie Praga Południe i oni mieszkają tuż przy Wale, czyli jednak jest kawałek, a mimo wszystko jeździli na plac Szembeka, bo tam był największy wybór” // „I zawsze wszyscy mówili, żeby do 14 się wyrobić, bo po 14 są jeszcze te budy, ale tak naprawdę masz mniejszy wybór, bo ci wszyscy ludzie wybierali” // „I pamiętam, że zawsze jadło się śniadanie, i pierwsze co, szło się na ten bazar, nie?”
39:30 – 40:40
O miejscu zamieszkania rozmówczyni – między Szembekiem a Wiatraczną. Wiatraczna jako bezpieczniejsza przestrzeń.
40:40 – 42:30
Związki Szembeka i os. Dudziarska dziś – przedłużono linię autobusową, a ponadto rewitalizacje sprawiają, że nie ma gdzie „rozrabiać”; komunikacja osiedla z Szembekiem „Dzieci (z os. Dudziarska – AT), które przyjeżdżały do szkoły, to nie jeździły żadną komunikacją miejską, tylko oni mieli specjalny autobus, pamiętam, z osiedla Dudziarska przyjeżdżali do mojej podstawówki. (…) I to była właśnie mega słaba komunikacja, że oni nie mogli, wiesz, normalnie autobusem podjechać, tylko specjalnie jechał autobus po nich. I tych dzieci było naprawdę dużo, bo to był cały taki autokar”.
42:30 – 44:30
O os. Dudziarska – izolacja, brak sklepu. „Jak ci ludzie próbowali się, nie wiem, nie tylko spędzać czas w jakimś małym gronie, no to przyjeżdżali na ten plac Szembeka”. Potencjalni sprawcy kradzieży na bazarze (aczkolwiek rozmówczyni nie miała konkretnej historii) oraz sprawcy nocnych imprez na terenie targowiska „Pamiętam, że rano, jak się przychodziło jeszcze dopiero, jak się rozkładali ci kupcy, to było mnóstwo kocy – że, wiesz, jak ktoś tam, jakiś bezdomny, czy coś. No bo to było miejsce fajne, gdzie policja tak naprawdę nie chodzi, nie?”
44:30 – 45:25
Ale miejscem dla bezdomnych było też ten przy kościele, tam też dużo spało właśnie bezdomnych. I to było właśnie też takie średnie miejsce, też niebezpieczne, ale nie tak jak stricte ten bazar (…). Ale tam też prawie nie było oświetlenia, jak było, to żarówka tak tliła, że ten, jakby chciała a nie mogła i mnóstwo było też takich osób bezdomnych i też pijących.” – niebezpieczeństwa placu przy kościele i Szembeka w ogóle. Park przy Wiatracznej jako przeciwwaga.
45:25 – 47:00
Zmiany na Grochowie – budownictwo, parki, bazar. Rozmówczyni krytycznie odnosi się do nowego Centrum Szembeka „bo dużo osób traci, dużo kupców przenosi się gdzieś, a to dla nas niekorzystnie, jako tutaj mieszkających”.
47:00 – 50:10
Mieszkanie teraz na Grochowie – rozmówczyni bardzo to sobie ceni, uważa, że mieszkanie na Grochowie jest korzystne, zwłaszcza pod kątem komunikacyjnym. „Uważam, że to jest dobre miejsce, bo jest super komunikacja. Blisko jest na pociąg, tramwaj, autobus” // „Zostałam tutaj nie ze względu stricte na rodziców, tylko, że podoba mi się, że, tak, mam blisko las, no i ten cały ciąg komunikacyjny, (…) możesz tak naprawdę całą Warszawę objechać”. Niemniej jednak, już jeśli chodzi o plac Szembeka rozmówczyni stwierdza, że nie polecałaby – „bo nie ma żadnego nowego budownictwa”.
50:10 – 51:10
Różnorodność zabudowy Grochowa – domki jednorodzinne, spokój, las. „Wydaje mi się, że Grochów jest jakiś taki niedoceniany”.
51:10 – 53:10
Minusy mieszkania na Grochowie – brak metra, odległość, niemożność budowy domku. Mimo wszystko jednak wyraża przekonanie, że ta dzielnica to bardzo korzystne miejsce do mieszkania. Wątek braku liceum.
53:10 – 56:15
Gimnazjum (teraz już Szkoła Podstawowa) przy ul. Boremlowskiej, znajdujące się niedaleko placu Szembeka – gimnazjum, do którego trafiały dzieci z os. Dudziarska, gimnazjum owiane złą sławą. „Bo tam wszyscy z tej Dudziarskiej idą tam na Boremlowską, a potem wszyscy z tej Boremlowskiej, a to jakieś wagary, a to coś. I to też czyniło ten plac Szembeka, że, wiesz, idziesz sobie, wiesz, kupujesz tam papierosy i tak dalej. Co, wiesz, dla takich smarków, to ich jeszcze bardziej nakręca” // „I jeszcze, jak, wiesz, masz swobodny wybór i tak może nie każdy sprzedawca Ci sprzeda, ale nie powie nic, albo powie ‘no dobra, troszeczkę więcej zapłacisz mi, ale coś tam dam’. (…) Szczególnie, że tutaj kiedyś było dużo meneli, którzy tak naprawdę za pieniądze, to Ci kupią, co tam chcesz” // zła sława gimnazjum przy Boremlowskiej (wyrzucanie ławek, bicie, itp.) – przy czym rozmówczyni zauważa, że teraz to się zmieniło, szkoła się otworzyła.
53:10 – 56:15
Gimnazjum (teraz już Szkoła Podstawowa) przy ul. Boremlowskiej, znajdujące się niedaleko placu Szembeka – gimnazjum, do którego trafiały dzieci z os. Dudziarska, gimnazjum owiane złą sławą. „Bo tam wszyscy z tej Dudziarskiej idą tam na Boremlowską, a potem wszyscy z tej Boremlowskiej, a to jakieś wagary, a to coś. I to też czyniło ten plac Szembeka, że, wiesz, idziesz sobie, wiesz, kupujesz tam papierosy i tak dalej. Co, wiesz, dla takich smarków, to ich jeszcze bardziej nakręca” // „I jeszcze, jak, wiesz, masz swobodny wybór i tak może nie każdy sprzedawca Ci sprzeda, ale nie powie nic, albo powie ‘no dobra, troszeczkę więcej zapłacisz mi, ale coś tam dam’. (…) Szczególnie, że tutaj kiedyś było dużo meneli, którzy tak naprawdę za pieniądze, to Ci kupią, co tam chcesz” // zła sława gimnazjum przy Boremlowskiej (wyrzucanie ławek, bicie, itp.) – przy czym rozmówczyni zauważa, że teraz to się zmieniło, szkoła się otworzyła
56:15 – 59:20
Niebezpieczeństwa placu Szembeka – miejsce zdominowane przez intruzów „No i właśnie ten plac Szembeka był właśnie dla tych, i dla tych, którzy, powiedzmy, rzucili szkołę, bo skończyli 18 lat, i dla tych ludzi z Boremlowskiej, to był taki właśnie punkt, gdzie się spotykali, bili, palili (wieczorami – AT)”. Rozmówczyni raczej nie spędzała tam czasu ze swoimi rówieśnikami, chyba że na zasadzie ‘hardcore’u’ – wiedzieli, że tam byli niebezpieczni ludzie, od których należało się trzymać z daleka.
59:20 – 59:55
Szkoła podstawowa rozmówczyni – raczej bezpieczna, bo były pomieszane dzieciaki z problemami i te pozostałe.
59:55 – 1:02:25
„Wiesz, czego mi brakowało na placu Szembeka? Lodów. Tam nigdy nic nie było z lodami. Co było dość dziwne, jak jesteś mała i masz wszystko, a nie ma tam żadnych lodów”. Rozmówczyni powraca w ten sposób do motywu braku sklepu spożywczego „z prawdziwego zdarzenia” na Szembeku. Zresztą, rozmówczyni podkreśla, że plac Szembeka nie stanowił żadnego celu wyjść, miejsca spotkań – tylko miejscem handlu. „Bo on był takim oddzielonym, samożyjącym po prostu bazarem, gdzie jest wszystko i nic” – porównanie ze sklepem przy Wiatracznej, do którego dzieci przygotowywały laurki, żeby zachęcić klientów.
1:02:25 – 1:03:55
„Plac Szembeka to było po prostu, powiedzmy, że przestrzeń dla dorosłych – czyli po prostu takie stricte kupowanie, nie ma, że żadne dzieci udzielają się tam w jakiś sposób. No bo gdzie tam się udzielać, jak masz… No mi się wydaje, że plac Szembeka jest bardziej zacofany. Po prostu, to było stricte do handlu, dziękuję i koniec” // „Dziecko by się tam nie odnalazło, bo tam był tłum ludzi, ludzie się przepychali, były takie wąskie uliczki i tam było naprawdę dużo osób (…) Teraz mówi się, że jest dużo osób na święta, ale teraz to nie jest mimo wszystko tyle osób, co kiedyś. Tam trzeba było przeciskać się na siłę, tak jak nie wiem, na Stadionie Dziesięciolecia”
Szembek jako miejsce, w którym załatwiało się interesy, podczas gdy przy Wiatracznej można było spędzić czas – rozmówczyni zauważa, że teraz, po rewitalizacji placu, ta sytuacja uległa zmianie i również przy Szembeku znajduje się przestrzeń, na której można potencjalnie spędzić wolny czas. „Kiedyś plac Szembeka to nic nie było przyjaznego dla człowieka. Oprócz tego, że wszystko mogłaś kupić, to żadnych więcej walorów”.